Recenzja: Lato 85′
Film Lato 85′ w reżyserii François Ozona pokazany w 2020 na festiwalu w Cannes to historia tak nieprzewidywalna jak tylko możliwe. Historia miłości dwóch nastolatków, która kończy się… tragicznie? A może jednak optymistycznie?
Jak wskazuje tytuł, historia dzieje się w latach 80. kiedy to nastoletni Alex przeprowadza się wraz z rodzicami do francuskiego wakacyjnego miasteczka nad oceanem atlantyckim. Pewnego dnia, gdy pływa na pożyczonej od kolegi łódce, zastaje go burza i wywraca się, z czego ratuje go przystojny, dwa lata starszy Dawid. Ich znajomość rozwija się niezwykle szybko i kwitnie między nimi namiętny romans, kończący się jednak przedwczesną śmiercią Dawida.
Mimo, że śmierć jednego z głównych bohaterów mogłaby świadczyć o zakończeniu historii, opowieść Alexa toczy się dalej. Narracja filmu przeprowadzona jest od samego początku ciekawym zabiegiem retrospekcji, gdzie miesza się teraźniejszość i wspomnienia młodego chłopaka. Celem historii, którą opowiada Alex jest złożenie zeznań w sprawie mającej związek z jego zmarłym partnerem. To sposób na poradzenie sobie z trudnymi emocjami – żalem, złością, żałobą, która wiąże się z tragiczną śmiercią.

Wyjątkowe w tym filmie jest to, że pokazuje on jak życie toczy się dalej, nawet po śmierci kogoś bliskiego. Poza wierzchnią warstwą pięknego romansu, jest to film skłaniający do głębszej refleksji na temat kruchości życia i radzenia sobie z emocjami, a także o szalonych pomysłach młodości.
Na szczególne wyróżnienie w tym filmie zasługuje wykorzystana muzyka. Idealnie ilustrująca nastrój każdej sceny melodia to największy atut filmu. Piosenka przy której już chyba zawsze będę płakać to „Sailing” Roda Stewarta. Jeśli chcecie wiedzieć czemu płakać… no cóż, obejrzyjcie sami ;3

