Wywiad z Dyrektorem
Zapraszamy do przeczytania wywiadu z panem profesorem Wiesławem Kosakowskim, który dyrektorem naszej szkoły jest „od zawsze”, a chociaż w trakcie studiów na Wydziale Geografii wybrał kierunek nienauczycielski, to jego pierwsza praca w sopockim domu dziecka, a później w szkole podstawowej otworzyła przed nim ścieżkę kariery, której się wcześniej nie spodziewał. Teraz z naszą szkołą związany jest już prawie 40 lat.
Redakcja: Trudno to sobie wyobrazić, ale czy był Pan kiedyś nie-dyrektorem?
Dyrektor: W swoich młodzieńczych planach na dorosłe życie nie brałem pod uwagę kariery nauczycielskiej. Moja pierwsza po studiach (UG – geografia), nieplanowana wcześniej, praca w roli wychowawcy w jednym z domów dziecka w Sopocie przekonała mnie do wypełniania „misji” pedagogicznej. Kolejna praca, w gdyńskich szkołach podstawowych w Wielkim Kacku oraz na Oksywiu spowodowała, że zostałem nauczycielem geografii „na dłużej”. Musiałem uzupełnić swoje geograficzne studia „nienauczycielskie” studiami podyplomowymi w zakresie pedagogiki. Później były kolejne studia podyplomowe z geografii, kierowania i zarządzania szkołą, kierowania i zarządzania firmą, a także trzy egzaminy specjalizacyjne w zakresie dydaktyki geografii (I, II i III stopnia). Pochłonęło mnie takie bardzo praktyczne nauczanie geografii. Organizowałem wakacyjne obozy wędrowne, głównie w Bieszczady, Beskidy i Sudety, ale również na terenie Pojezierza Pomorskiego, w tym zwłaszcza Pojezierza Kaszubskiego. Były bardzo liczne sobotnio-niedzielne rajdy geograficzno-turystyczne po Kaszubach. Ucząc się geografii „przez dotyk” nie trzeba zbyt dużo wykuwać. Człowiek się uczy tak przy okazji. I nie jest to wyłącznie zabawa, ale wykonywanie konkretnego zadania geograficznego. Celnie taki sposób nauczania ujął Konfucjusz: „Powiedz mi a zapomnę, pokaż mi a zapamiętam, pozwól mi zrobić a zrozumiem”. Ileż można słuchać i oglądać obrazki w książce czy na ekranie rzutnika? Trwała wiedza przychodzi przez samodzielne rozwiązywanie problemów i zadań, np. geograficznych, trafnie zaproponowanych przez nauczyciela, a nie poprzez tylko czytanie (podręcznik), słuchanie (wykład) lub oglądanie (film, obrazy w książkach, prezentacje).

R: A skąd to zamiłowanie do geografii?
D: Fascynacja nauką rozpoczyna się od Nauczyciela lub Nauczycielki. W moim liceum rozpoczęła pracę, tuż po swoich studiach, nowa nauczycielka geografii. Zachęciła mnie do udziału w Olimpiadzie Geograficznej. W pierwszych ławkach na lekcjach geografii, nie tylko w mojej klasie, zasiadali wyłącznie chłopcy. Bez wątpienia znakomity, porywający sposób prowadzenia lekcji przez Panią Profesor nie był jedyną tego przyczyną – była bardzo mądrą i niezwykle piękną ambasadorką nauk geograficznych. A poza tym przeglądanie map, pojedynczych lub w atlasie, wręcz „gapienie się” w mapy od zawsze było jednym z moich ulubionych zajęć. Fascynujące było i jest dla mnie to, że jeśli się dobrze wczytać, jeśli dać się jej zauroczyć, to z jednej mapy nawet zredagowanej w bardzo małej skali można odczytać tak wiele cennych informacji, które zapisane w postaci tekstu mogłyby stanowić obszerny artykuł, a bywa, że nawet kilkusetstronicową publikację. Intrygowało mnie, że w tak lapidarny sposób przedstawić można mnóstwo informacji. To jest jedna z umiejętności, którą daje geografia, przydatna zarówno w planowaniu przestrzennym jak i w szeregu innych obszarów zawodowych, a nawet w zarządzaniu krajem.

R: Czy studiowałby Pan za granicą, gdyby to było możliwe? Dlaczego uważa Pan studia zagraniczne za dobry wybór?
D: Studiowanie to wspaniałe doświadczenie. Uważam, iż lokalizacja i nazwa uczelni ma znaczenie drugorzędne – najważniejsze, aby była intelektualnie wymagająca. Nie każda uczelnia w Wielkiej Brytanii to Oksford, a wiele kierunków na polskich uczelniach prowadzonych jest najwyższym poziomie (np.: informatyka, medycyna, biotechnologia). Podział na uczelnie krajowe i zagraniczne nie oznacza podziału na uczelnie gorsze i lepsze. Trzeba wybierać te najbardziej wymagające i zrobić sobie własny ranking uczelni w interesującej nas dziedzinie nauki. Liczy się kultura nauczania i to co student rzetelnie przepracuje, bowiem wiedza sama do głowy nie wejdzie. W przestrzeni internetowej są dostępne, prowadzone online przez renomowane uczelnie, rozmaite kursy, z których także warto korzystać, bo umożliwiają zdobywanie dodatkowej wiedzy. A co do pojawiającej się ostatnio tendencji, żeby zamiast tzw. magisterki rozpoczynać pracę, jak to bywa np. ze studentami informatyki, już po 3 latach licencjatu, to zachęcam, żeby te brakujące lata studiów jednak formalnie , mimo wszystko, ukończyć.
R: Jaki przedmiot w szkole przychodził Panu najłatwiej a jakie „kulały”?
D: Język polski, geografię, historię i niektóre działy matematyki uwielbiałem, a może miałem po prostu szczęście trafić na świetnych nauczycieli. Bo jak już mówiłem, wszystko się rozpoczyna i kończy na nauczycielu. Choć byłem w klasie mat.-fiz., to fizyka była dla mnie sporym wyzwaniem. A tak na marginesie, to uważam, że geografia jest nauką ścisłą.
R: Jakie różnice obserwuje Pan w dzisiejszych nastolatkach w porównaniu z tymi sprzed 30 lat?
D: Młody wiek rządzi się swoimi niezmiennymi prawami, a jednocześnie każde pokolenie jest inne. Teraz w noosferze, której dominującą częścią jest obecnie przestrzeń internetowa, pojawia się dużo więcej bodźców-rozpraszaczy niż kiedyś i stąd może więcej problemów ze zdrowiem psychicznym wśród dzieci. Niepokoi mnie coraz mniejsza aktywność fizyczna młodzieży, brak nawyku do ćwiczeń, unikanie lekcji w-f. Aktywność sportowa to bardzo ważna część edukacji, a jej brak skutkuje potem problemami zdrowotnymi nawet u nastolatków. Dzieci wożone przez rodziców do szkoły, na różne, niekoniecznie sportowe, zajęcia w odległe od domu miejsca spędzają godziny siedząc w samochodzie ze swoim telefonem. Kiedyś były „podwórka”, gdzie bawiąc się „przy trzepaku”, grając blisko domu w piłkę, badmintona lub siatkówkę można było się fizycznie wyszaleć.
R: Czy może się Pan z nami podzielić radą na przyszłość dotyczącą miłości?
D: Miłość? To jest przede wszystkim wielka odpowiedzialność za kochaną osobę, uważność i praca. Jeżeli człowiek zaniedbuje kochaną osobę lub jest nastawiony na jej wykorzystywanie bez dawania siebie, to nie można mówić o miłości – jest to związek toksyczny. Miłość to wytrwałość, cierpliwość przez lata. Jak się miłości nie dogląda, to ona umiera. W miłości trzeba dbać o mądre relacje. Lata młodzieńcze to najpiękniejszy okres życia. Budujecie przyjaźnie, zakochujecie się… I to jest piękne. Wspaniale jest, jeżeli taki związek, który ma swój początek w okresie licealnym pozostaje na całe życie. Ja tego doświadczam.
R: Czego oczekuje Pan od ucznia zaczynając go uczyć?
D: Pracowitości i roztropności w dokonywaniu wyborów. Każde dziecko jest zdolne i rolą nauczyciela jest odkrywanie w nim tych zdolności, wskazywanie jego mocnych stron. Czasami może trwa to długo, ale mądry nauczyciel potrafi pomóc uczniowi odkryć ten wyjątkowy jego talent. Każdemu z nas można łatwo udowodnić, że jest w czymś kiepski, a sztuką jest odkryć w każdym dziecku te jego mocne strony i to jest najważniejsze zadanie dla szkoły. Nie obędzie się tutaj bez współpracy ze strony ucznia i jego rodziców. W tym odkrywaniu mocnych stron doskonale sprawdza się eutoryka, czyli dobra rozmowa.

R: Jakie jest Pana motto życiowe?
D: To zależy. Niekoniecznie: „geographia necesse est, vivere non est necesse” (Plutarch nieco zmieniony)… Chociaż ma to swój pociągający urok. Generalnie, warto być przyzwoitym i starać się robić to co należy. „Czasami warto, by na starość nie mieć kaca, zrobić coś, co być może się nie opłaca” (za Jonaszem Koftą, może niedokładnie). Trzeba uważać z nadmiernym udzielaniem rad. Ogłoszono kiedyś w Szwecji wśród młodzieży szkolnej konkurs na najlepszą radę/motto. Zwyciężyła dziewczyna, która napisała: „Demostenes radził Ateńczykom – Ateńczycy go otruli”.
R: Co uważa Pan za swoją najważniejszą cechę charakteru, która pozwoliła Panu spełnić swoje ambicje?
D: Raczej jestem człowiekiem zadaniowym. Ważne jest też polubienie tego co się robi. Nie boję się pracy. Cenię to w sobie i u innych. Wciąż staram się robić coraz lepiej to co do mnie należy. Największym wrogiem każdego z nas jesteśmy my sami. Życie stawia nas wobec różnych problemów. Jak człowiek zaakceptuje problem i się z nim zaprzyjaźni, to ten problem szybko rozwiązuje. Trudność przestaje być już wtedy trudnością.
R: Jaką wartość lub cechę w człowieku ceni Pan najbardziej?
D: Na pewno uczciwość, lojalność, otwartość na innych ludzi. W języku polskim mamy takie piękne słowo: „gościnność”. Podzielmy słowo „gościnny” na: „gość” oraz „inny”… Może to słowo wskazuje na szczególną cechę Polaków, czasami bardzo głęboko ukrytą, pokazuje otwartość na innego, który jest naszym gościem. A poza tym „Gość w dom Bóg w dom”. Dlatego trzeba z szacunkiem, w pełnym tego słowa znaczeniu, odnosić się do Innych Osób.

R: Uczniowie często spotykają Pana na siłowni lub w sali gimnastycznej grającego w koszykówkę. Jakie uprawiał Pan sporty w swoim życiu i które są ulubione?
D: Interesuję się wieloma dyscyplinami sportu. Kiedyś trenowałem judo. Obecnie oglądam tylko walki judo. Judo, kendo, aikido… W nich nie chodzi o to, żeby pokazać swoją wyższość, tylko oto, by samemu się doskonalić. Judo jest takim sportem, gdzie trzeba do perfekcji doprowadzać pewne ruchy, rzuty. Cechą charakterystyczną pierwszych treningów judo jest nauka padów-bezpiecznego upadania, żeby podczas pojedynku na macie nie zrobić sobie krzywdy. Przenosząc to na życie – ważne jest umieć sobie radzić z upadkiem i żeby później już w walce (głównie z samym sobą) radzić sobie błyskawicznie w różnych sytuacjach. Poza tym, w latach licealnych dobrze biegałem średnie dystanse, lubię gry zespołowe, np. umiejętność współpracy w koszykówce. Wczoraj właśnie byłem na meczu koszykówki – nasi wygrali, super.
R: Jakiego rodzaju muzyki słucha Pan najchętniej i czy grał Pan kiedyś na instrumencie muzycznym?
D: Nie umiem grać na jakimkolwiek instrumencie – jestem totalne beztalencie, jeśli chodzi o instrumenty muzyczne. Może tego talentu nie odkryłem jeszcze w sobie, może się jeszcze kiedyś nauczę grać. Czasami, nieświadomie, niektórym gram „na nerwach”. Słucham każdej dobrej muzyki: operowej, rockowej, country, bluesowej… Niedawno na nowo odkryłem reggae. Lubię piosenki Cesarii Evory, muzykę z Wysp Zielonego Przylądka.
R: Co sądzi Pan o posiadaniu zwierzęcia domowego i czy posiada Pan jakieś?
D: Miałem kiedyś jamnika. Przy czym podkreślam, że psy dzielą się na: psy i jamniki. Jamniki bywają zaborcze i złośliwe, ale są zawsze bardzo kochane. Ale to już przeszłość… Przez wiele lat, jako dziecko, wakacje spędzałem na wsi, u dziadka i babci… Zaprzyjaźniałem się szybko z różnymi zwierzętami. Zdarzało mi się jeździć konno (zwyczajny koń z zaprzęgu) i było to wspaniałe Tak, lubię zwierzaki.
Ciąg dalszy nastąpi wkrótce…
