Runway. Cruelty free.
Miliony myślicieli na całym świecie zgadzało się przez wieki, iż nasze życie często jest determinowane przez szeroko pojęte otoczenie. Najczęściej przedstawiali to jako coś negatywnego, blokującego niezależność. Czy w istocie nasze środowisko tak na nas wpływa? A może to zależy od środowiska? Przykładowo, wyobraź sobie, że rodzisz się w klatce, znajdujesz się w zamkniętym na siedem spustów pomieszczeniu, gdzie zarówno światło, jak i zapachy nie są dostosowane do Twoich potrzeb, o rozrywce czy jedzeniu nie mówiąc. Ponadto, wkrótce zostaniesz poddany często okrutnym eksperymentom, które, jeśli Cię nie zabiją, to przynajmniej sprawią Ci ból. Finalnie i tak ludzie, którzy Cię zranili, zakończą Twój żywot. Brzmi koszmarnie, prawda? Otóż los ten co roku spotyka około 500 tysięcy zwierząt podczas testowania jedynie kosmetyków (we wszystkich dziedzinach nauki liczba ta osiąga ponad 100 milionów). Skąd wziął się “animal testing”? Dlaczego wciąż używamy go do badań? Czy jest on w ogóle niezbędny? Dlaczego warto przestać? Odpowiedź na te pytania znajdziecie w dzisiejszym artykule.

Niestety, jak wiele niechlubnych pomysłów ludzkości, testowanie na zwierzętach bierze swój początek już w pierwszych cywilizacjach. Ludzie od zawsze mieli tendencję do hierarchizacji bytów i oczywiście stawiania siebie na pierwszym miejscu. Oznaczało to dla nich nic innego jak to, że mają prawo traktować zwierzęta całkowicie przedmiotowo, ponieważ, jako nieposiadające duszy, nie mogły cierpieć jak ludzie. Co gorsza, już Arystoteles, który nawet przypisywał zwierzętom posiadanie pewnego rodzaju duszy, uznał, iż przeprowadzanie na nich eksperymentów nie jest w żaden sposób nieetyczne, poniewż służy dobru istot wyższych (ludzi). Trwało to przez długie wieki, aż osiemnastowieczni filozofowie, jak Schopenhauer lub Rousseau, zaczęli wytykać swoim poprzednikom okrucieństwo wobec zwierząt. Całe społeczeństwa dostrzegały problem, co skutkowało w wieku XX pierwszymi organizacjami walczącymi o prawa zwierząt, takimi jak American Society for the Prevention of Cruelty to Animals w Stanach Zjednoczonych lub National Anti-Vivisection Society W Wielkiej Brytanii. Teoretycznie był to wielki początek rezygnacji z okrucieństwa wobec zwierząt.

Zatem co poszło nie tak skoro na rynek wchodzą coraz to nowsze firmy nieprzestrzegające zasad “cruelty free”? W końcu coraz więcej krajów decyduje się na delegalizację testowania na zwierzętach, Australia, która nie tak dawno znajdowała się w pierwszej dziesiątce krajów-katów, od 2020 roku ciągle pracuje na wycofaniu okrucieństw. Unia Europejska robi to już od 2013 roku. Jednak warto zauważyć, iż wszystko wygląda tak pięknie tylko na papierze. Po pierwsze, większość testów na zwierzętach wciąż jest przeprowadzana w Chinach i Stanach Zjednoczonych, a obecnie żaden z tych krajów nie wydaje się być zainteresowany zmianą sytuacji. Po drugie, ze względu na import nawet w krajach objętych zakazem codziennością jest sprzedaż kosmetyków niezgodnych z wymogami. A po trzecie, przez ilość “kruczków prawnych” można (z pewną trudnością, ale jednak) ominąć restrykcje.
Oczywiście wszyscy domyślamy się powodu takiej sytuacji, zadawanie cierpienia jest po prostu tańsze. Nie wymaga zatrudniania aż tylu osób trzecich, procedury są znacznie krótsze i nie trzeba martwić się o pozew w razie komplikacji jak w przypadku testowania kosmetyków na konsumentach, które nota bene wygląda całkowicie inaczej i jest po prostu humanitarne. Same plusy, ponieważ teoretycznie takie kosmetyki powinny być tańsze, prawda? Otóż zdecydowanie nie jest to regułą, marki testujące na zwierzętach wcale nie są tymi dostępnymi dla wszystkich, często są dość drogie. Tak naprawdę w każdej rubryce cenowej znajdują się oba rodzaje środków do pielęgnacji, a jedynie od nas zależy, które wybierzemy.

Wiele osób może uważać, że testowanie kosmetyków na zwierzętach jest konieczne do zachowania bezpieczeństwa. Nic bardziej mylnego, istnieje mnóstwo dowodów na brak konieczności takiej procedury. Udowadniają to na przykład marki “cruelty free”, których klienci nie cierpią z powodu braku takich eksperymentów. Poza tym, czy nie uważasz, iż należy zadać sobie pytanie jak bardzo nie ufasz substancjom, które zamieszczasz w danym kosmetyku, że aż musisz sprawdzać czy permanentnie nie uszkodzą one żywego organizmu? I jeśli odpowiedź jest odmowna, to wprowadzasz ją tak po prostu do obiegu? Oczywiście sprawa komplikuje się w przypadku leków i tym podobnym, które mogą znacznie bardziej zagrażać zdrowiu a nawet życiu. Jednak nie mogę oprzeć się wrażeniu, że nie powinniśmy mieć aż takich wątpliwości w sprawie kosmetyków, które choć są dla nas ważne, nie wymagają użycia potencjalnie niebezpiecznych substancji. Zwłaszcza w XXI wieku, kiedy przynajmniej większość ludzkości wie, że substancje typu ołów albo arszenik nie są najlepszymi środkami do pielęgnacji.
Nie dajcie się jednak nabrać, nieraz zdarza się, iż dana marka korzysta z sztucznej weryfikacji, tym samym zdobywając zaświadczenie “cruelty free” i wciąż krzywdząc zwierzęta. Najpopularniejszymi oznaczeniami w Unii Europejskiej, którym z całą pewnością możemy ufać, są m.in. te należące do organizacji Leaping Bunny, PETA’s cruelty-free, oraz Choose Cruelty-Free. Oczywiście istnieje wiele innych rzetelnych organizacji, jednak należy pamiętać, aby je sprawdzić. Oprócz tego czasem pojawiają się nieścisłości w sprawie danej firmy, a odznaczenie (przeważnie znajdujące się na opakowaniach produktów) nie znikną z dnia na dzień, na co trzeba szczególnie zwracać uwagę. Również same organizacje przyznające oznaczenie czasami budzą kontrowersje (jak ostatnimi czasy PETA). Ważne jest także rozróżnienie pomiędzy kosmetykami nietestowanymi na zwierzętach a wegańskimi. Otóż nie wszystkie produkty “cruelty free” są wegańskie, ponieważ mogą zawierać produkty pochodzenia zwierzęcego i tym samym nie wszystkie wegańskie produkty są “cruelty free”, ponieważ mogą być testowane na zwierzętach. Bardzo często oba te odznaczenia idą w parze, jednak nie jest to reguła, a nierzadko podlega błędnej interpretacji. Najczęściej wykorzystywane jest to w ten sposób, iż marki swoje wegańskie produkty przedstawiają jako te, w których produkcji nie ucierpiało żadne zwierzę. Dlatego też musimy pamiętać, aby zachować ostrożność w rozstrzyganiu statusu takiego kosmetyku poprzez zapoznanie się za składem produktu lub przeszukiwanie sieci.

Czy w takim wypadku w świecie, w którym są inne możliwości, niezależne od przedziału cenowego, nadal powinniśmy korzystać z kosmetyków testowanych na zwierzętach? Pozwolę Wam, każdemu z osobna, odpowiedzieć sobie na to pytanie, każdy z nas musi zdecydować, którą drogę wybierze, lecz jeśli chodzi o decyzję w sprawie świata wolnego od przemocy zdaje mi się, że można by powiedzieć…
Oh, Don’t Be Ridiculous, Andrea. Everybody Wants This
A na koniec zdjęcie Figara, uszatka uratowanego z laboratorium przez organizację Save the Buns :)))

Źródła:
Meet Donna and Figaro: Two Rabbits Rescued From Animal Testing | Woodstock Farm Sanctuary
What Is The Difference Between Cruelty-Free & Vegan Cosmetics? Ecco Verde Online Shop
Cosmetics animal testing FAQ | Humane World for Animals
Animal Testing Facts and Statistics | PETA
Why Shopping Cruelty Free Is Important | Sukin Naturals USA
Facts and figures on animal testing | Cruelty Free International
15 Great Reasons To Switch To Cruelty-Free Products Right Now | Cruelty-Free Kitty
Why is it important to choose cruelty-free & vegan products?
Chart: How important are cruelty-free products to countries? | World Economic Forum
Say No to Animal Testing in Cosmetics
EU and UK: Animal Testing Bans in Cosmetics and Ethical Challenges
How To Spot a Fake Cruelty-Free Logo | Cruelty-Free Kitty
