W Ogólności

Gazetka Uczniów III Liceum Ogólnokształcącego im. Marynarki Wojennej w Gdyni

Wywiady

Wywiad: Matma z Panem Lechem c.d.

Dziś ciąg dalszy rozmowy z Panem prof. Jackiem Lechem, który uczy w naszej szkole matematyki.

R:        Czy woli Pan sprawdzać pracę zielonym czy czerwonym długopisem? 

L:         Jednak czerwonym. Ja nawet próbowałem wieloma innymi kolorami, bo gdzieś tam wyczytałem, że czerwony jest za agresywny i uczniowie takie uwagi przyjmują bardziej nerwowo, niż innymi kolorami. Próbowałem, ale inne kolory po prostu gorzej widać, więc zawsze wracałem do czerwonego.

R:        Czy lubi Pan grać w szachy?

L:         Nie. To jest trochę dziwne, bo matematyk, ścisły umysł analityczny, ale szachy do mnie nie przemawiają. Chociaż grywałem przez pewien czas w szachy dlatego, że mój kolega mnie bardzo do tego namawiał, więc byłem jego partnerem. Grałem tak jakby dla przyjaźni, ale gdy się rozluźniły nasze kontakty to przestałem grać.

R:        W tym roku uczy Pan cztery klasy, jak Pan zapamiętuje wszystkich uczniów?

L:         A wiesz, to jest dla mnie ważne pytanie, ponieważ staram się zapamiętać imiona jak najszybciej. Pamiętam imiona uczniów, ale prawdę mówiąc wciąż mam kłopot nawet po roku z połączeniem imienia i nazwiska. Wydaje mi się, że ważne jest pamiętać imiona, bo jest wtedy inny kontakt z uczniem. Niestety mam bardzo słabą pamięć i to nie jest żadna z moje strony kokieteria. Może dlatego też m.in. tak lubię matematykę, bo w niej nie trzeba dużo pamiętać tylko wiele można wykombinować. Wiele rzeczy, których nie pamiętam potrafię wymyśleć i chociaż inni pewnie znają krótszą drogę, ale ja mam więcej zabawy. W każdym razie, wracając do pytania chcę zapamiętać imiona. Dlatego w pierwszych dniach nowego roku szkolnego, gdy poznaję nowych uczniów to normalnie siadam w domu i wkuwam imiona. Jest to trochę trudne na początku, bo nie widzę twarzy, ale najpierw uczę się w ogóle jakie imiona są w klasie. Na jednej z pierwszych lekcji ja klasę zatrudniam jakimiś zadaniami, a sam próbuję łączyć imiona z osobami. Zwykle po pierwszym tygodniu pamiętam większość.

R:        Niektórzy nauczyciele mają inne metody. Słyszałam, że przesyła się im zdjęcie i uczą się twarzy uczniów w domu. Oczywiście za dodatkowe punkty do sprawdzianu.

L:         Na to nie wpadłem, ale może też w przyszłości zastosuję.

R:        Czy istnieje taki nauczyciel, który jest Pana kompletnym przeciwieństwem pod względem charakteru lub nauczania?

L:         Haha, nie, nie umiem wskazać takiego nauczyciela.

R:        Najbardziej podobny?

L:         Hm, wiesz nigdy się nad tym nie zastanawiałem, dlatego mam teraz problem z odpowiedzią. Ale np. kiedyś miałem wspólne wychowawstwo, było dwóch wychowawców jednej klasy. Razem ze Sławomirą Mielniczuk, anglistką świetnie się dogadywaliśmy. Podejrzewam, że mamy podobne podejście do sensu pracy w szkole, więc nie było żadnych problemów i bardzo miło wspominam tę współpracę.

R:        Najciekawsza rzecz, która się zdarzyła na Pana lekcji lub najbardziej Pana rozbawiła?

L:         Kiedyś zupełnie bez okazji, bo to nie był żaden dzień przebierańca, cała klasa przyszła na lekcję przebrana w kostiumy. To była jedna z ostatnich lekcji w 4. klasie IB. Pamiętam zresztą skąd się to wzięło. Oni mi kiedyś dali w prezencie taki kostium, całościowy kombinezon z kapturem, który przedstawia jakiegoś zwierzaka. Cały wchodzisz do środka, nie wiem, czy to służy jako piżama? Dali mi to i spytałem się czy oni w ogóle coś takiego mają i się okazało, że połowa klasy ma, a druga połowa sobie pożyczy i niespodziewanie pojawili się na lekcji przebrani. Cała klasa była pełna zwierzaków.

R:        A pan nosi swój kombinezon?

L:         Nosić to nie. Ale wiesz co, może powinienem. Zima taka jest mroźna, więc może by było przyjemnie w takiej piżamie. Widzę ją często, bo wisi w szafie.

R:        Najlepsze wspomnienie z dzieciństwa?

L:         Oh, dzieciństwo miałem super, nie mam żadnych traumatycznych wspomnień. Wczesne dzieciństwo spędziłem w Gdyni, ul. Abrahama. Później cztery pierwsze szkolne lata w Świnoujściu, kapitalne miasto na dzieciństwo. Potem wróciłem do Gdyni. Kiedy myślę o dzieciństwie to myślę właśnie o tych wczesnych latach. Przy ul. Abrahama byłem małym dzieckiem, do 6 roku życia. To może nie brzmieć jak takie fajne wspomnienie, ale na Abrahama mieszkałem w długim bloku i nasza grupa kolegów okupowała jedną klatkę, a druga “wroga” okupowała inną klatkę i prowadziliśmy regularne wojny. Przejść tamtędy było niebezpieczne, trzeba było obchodzić blok na około, nawet kamienie były w ruchu. Ale to poczucie braterstwa było super, taki gang sześciolatków. W Świnoujściu z kolei mieszkałem w bardzo spokojnej dzielnicy i naprzeciwko naszego domu była zalesiona górka. Ile tam było tajemnic i kryjówek! Znajdował się tam też poniemiecki cmentarz, źródło solankowej wody i sto powodów do dobrej zabawy.

R:        Jakie cechy u ludzi Pan ceni a jakich nie toleruje?

L:         Bardzo cenię uczciwość, solidność. Lubię, jak człowiekowi można zaufać. Świat byłby piękny gdybyśmy mogli wszyscy sobie nawzajem zaufać. Niepotrzebni byliby kontrolerzy biletów w autobusie. To akurat pewnie najmniej ważne, ale też miłe. 

            Nie toleruję jak ktoś się spóźnia, i to moi uczniowie wiedzą. Kombinatorstwa i cwaniactwa życiowego także nie toleruję. Może ci cwaniacy coś wygrywają, ale ja nie chciałbym być cwaniakiem nawet wygrywającym, bo czułbym, że w oczach innych ludzi tracę.

R:        Uczniowie z 3IB zauważyli, że ma pan często otwartego Spotify’a na telefonie, jakiej muzyki pan słucha?

L:         Ah, Jak to! Na telefonie, oni mi zaglądają do telefonu? Oh, dobra. Obecnie słucham alternatywnej muzyki, głównie alternatywnego rocka. Szukam trochę nowych brzmień, ale dalej w okolicy rocka. Właściwie rzadko słucham starej muzyki, bo wychowałem się na rocku i dalej jest on dla mnie dominującym rodzajem muzycznym, ale stare kawałki mi się osłuchały. Ale chętnie słucham nowych zespołów, które przypominają mi tamte czasy, jak np. zespół The Black Keys.

R:        Czy miał Pan kiedyś taką sytuację, że zobaczył w uczniu wyjątkowy błysk geniuszu? 

L:         Nie wiem czy błysk geniuszu, ale wielokrotnie uczniowie mnie zaskoczyli błyskotliwością. Taką, że „O, świetny pomysł!” i ten pomysł dawał mi do myślenia. Są też takie sytuacje, gdzie po jakimś czasie spędzonym razem z uczniem wiem, że mogę temu człowiekowi zaufać intelektualnie i wiem, że ma potencjał. To nie jest tak, że jedno wydarzenie zmienia moje zdanie, ale dzieje się to z biegiem czasu. Miło obserwować jak taki człowiek się rozwija. Nie tylko chodzi o błyskotliwość, ale ja też cenię uporządkowanie myśli, otwarty umysł i porządek w głowie. I wcale te cechy nie muszą być związane z myśleniem matematycznym. 

W ogóle wydaje mi się, że najprzyjemniejsze w mojej pracy jest obcowanie z takimi ludźmi, od których ja mogę też coś uzyskać. Obcowanie z człowiekiem, który ma dobre pomysły i umie się nimi podzielić to super sprawa. Dlatego właśnie uprawiam ten zawód. 

R: W imieniu uczniów bardzo dziękuję za wywiad i życzę dalszych sukcesów prywatnych i zawodowych

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *